Z życia parafii

       W niedzielę 26 lipca, na zaproszenie ks. prałata Andrzeja Krupy, w Parafii Konkatedralnej w Sokołowie Podlaskim gościliśmy o. Marka Kowalskiego ze Zgromadzenia Paulinów, który przez cały dzień głosił Słowo Boże, dzieląc się świadectwem posługi duszpasterskiej w Mariupolu na Ukrainie i przykładem wiary tamtejszych katolików.
Mariupol to 800 tysięczne miasto, położone we wschodniej części Ukrainy w  regionie, w którym cały czas trwają walki z separatystami. Wschodni wróg atakuje nie tylko czołgami i artylerią, ale też zakłamaniem. Jedyny w tym mieście katolicki kościół, w latach 60-tych ub. w., został wysadzony w powietrze.  Na ziemie wschodnie, Ojcowie Paulini wyruszyli z wierną kopią Pani Jasnogórskiej.  Posługę duszpasterską w Mariupolu rozpoczęto w niedzielę 27 października 2002 r. Eucharystią. Od tego momentu zaczęto poznawać maleńką, liczącą ok 140 osób, wspólnotę parafialną. Niestety wybuch wojny znacznie utrudnił pracę duszpasterską,  gdyż, jak mówił kaznodzieja, po obu stronach giną ludzie, ludzie młodzi, a pozostali  żyją w niepewności i ciągłym strachu. Zdarza się, że wyjeżdżając z posługą duszpasterską na front trzeba przywdziewać kamizelkę kuloodporną i zakładać chełm. Najbardziej poruszające było jednak przypomnienie przez O. Marka pewnego wydarzenia: w czasie kiedy Rosjanie przygotowywali się do szturmu na miasto, wyruszyliśmy, jak mówił,  przez centrum miasta z procesją z Krzyżem modląc się o pokój. Tuż po procesji, tego błagania do Boga o zakończenie walk, przez  tereny, gdzie stacjonują wojska rosyjskie, przeszedł huragan. Ludzie mówili, że takiego nie pamiętają. Wiatr poprzewracał drzewa,  a w tym rejonie, gdzie mieściła się główna kwatera wojsk rosyjskich, zniszczył też trakcję elektryczną. Oddziały utraciły łączność między sobą i nie doszło do uderzenia. Uczestnicy modlitwy odczytali to jako znak, że modlitwy zostały wysłuchane przez Boga. Uznali także, że taka modlitwa ma głęboki sens i że należy ją kontynuować. To właśnie od świeckich wyszła taka myśl, żeby była prowadzona stała modlitwa i żeby ustawić w tym celu namiot. Stanął on na placu, gdzie na cokole po pomniku Lenina umieszczony został krzyż, który był niesiony w procesji przez miasto. Zrodziło się przekonanie w  ludziach, że to jedyny sposób, aby ocalić Mariupol. Obecnie w tym miejscu budowany jest kościół – sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej, lecz ze względu na wielkie ubóstwo tamtejszej ludności O. Marek po każdej Mszy św. zbierał na ten cel ofiary. Chętnych ofiarodawców nie brakowało. Bogu niech będą dzięki.
Renata Przewoźnik